„Tam, gdzie pali się książki, w
końcu pali się też ludzi”. Te słowa wypowiedział Heinrich Heine, niemiecki
poeta pochodzenia żydowskiego, na długo przed paleniem książek w III Rzeszy i
holokaustem.
Kiedy zobaczyłam post Fundacji
SMS z Nieba, pomyślałam, że to fejk. Ale niestety ta obrzydliwość zdarzyła się
naprawdę. W głowie mi się nie mieści, że ci księża z gdańskiej parafii
NMP i Świętej Katarzyny Szwedzkiej w obecności dzieci i kilku dorosłych,
którzy nie reagowali, zrobili to z pełną świadomością. Nie trzeba być magistrem
czy doktorem historii czy socjologii, żeby wiedzieć, jak w Europie bardzo
negatywnie postrzega się palenie książek. Dla mnie, jako Polki i Europejki
skojarzenie jest jednoznaczne. Rozumiem, że dla osób bardzo wierzących rzeczy
związane z magią są złe i groźne, ale istnieje granica, której nie wolno
przekraczać. I taką jest palenie książek i przedmiotów kojarzonych z innymi
wierzeniami.
Według tych księży, jak i wielu
innych, książki takie jak Harry Potter
są szkodliwe, bo propagują okultyzm, co prowadzi dzieci na złą drogę. I można
by uznać ich obawy za uzasadnione, gdyby nauka im nie zaprzeczała. W
literaturze istnieje kilka terminów, z którymi zderzamy się na lekcjach języka
polskiego już w szkole podstawowej. Chodzi o takie pojęcia jak: gatunek
literacki, zabieg literacki, świat przedstawiony i fikcja literacka. Harry Potter należy do fantastyki
(gatunek literacki), gdzie magia (zabieg literacki) jest częścią rzeczywistości
(świat przedstawiony), która jest fikcją literacką. Oczywiście moglibyśmy
odrzeć sagę J. K. Rowling z magicznych elementów, ale w efekcie tracimy spory
kawał świata przedstawionego, w którym dzieje się ta wciągająca historia. Zresztą,
wykładowczyni (doktor habilitowana) z Instytutu Filologii Polskiej KUL
powiedziała, że magia w Harry Potterze
jest tylko zabiegiem literackim. Czyż pani profesor nie ma racji?
Zamiast palić te książki,
wystarczyło napisać artykuł lub nagrać filmik o tym, dlaczego te przedmioty są
złe. Skoro nie podoba ci się jakaś książka albo uważasz ją za szkodliwą, to
przedstaw swoje argumenty i debatuj z kulturą, ale nie pal jej, bo nie
osiągniesz tym nic innego jak wkurzenie ludzi. Owszem, istnieją książki
szkodliwe i propagujące nienawiść do innych jak na przykład Mein Kampf czy „dzieło” byłego księdza
Jacka Międlara, ale te – nazwijmy to – twory książkopodobne można schować w
czeluściach biblioteki i zostawić na pomnik ludzkiej głupoty.
Dla mnie seria o Harrym
Potterze jest jednym z najważniejszych utworów w moim życiu. To od tej książki
zaczęła się moja miłość do czytania. Bez niej nie byłabym tu, gdzie teraz
jestem. I nie czuję się w żaden sposób opętana przez Szatana czy innego diabła,
a czytałam całą serię wiele razy. Ba! Nawet pisałam fan fiction potterowskie!
Czego nauczył mnie Harry Potter? Nauczył mnie tego, że w
świecie pełnym zła dobro zawsze może zwyciężyć, a życie bez miłości, która jest
wieczna, jest nic nie warte. Voldemort nigdy nie potrafił kochać i to dlatego
stał się tym, kim się stał. Książki J.K. Rowling nauczyły mnie tolerancji,
współczucia i tego, że należy dawać drugą szansę innym.
Na koniec zboczę trochę z tematu. Spalenie
książek i przedmiotów kojarzonych z innymi religiami przez księży zdarzyło się
dzień po tym, jak po raz szósty narodowcy wkroczyli dumnie na Jasną Górę. Historia lubi się powtarzać. Zaczęło się robić strasznie już kilka lat temu od palenia kukły
Żyda, zdjęć wybitnych osobistości takich jak Tadeusz Mazowiecki czy Adam
Michnik, a teraz książek. Mam ogromną nadzieję, że za jakiś czas narodowcy nie
będą z modlitwą i Bogiem na ustach mordować bliźniego swego. Niedawno w
Kielcach na zakończenie II Festiwalu Czytelniczego ojciec Ludwik Wiśniewski
powiedział, że najgorsze jest połączenie modlitwy z nienawiścią.
Opamiętajmy się, póki nie jest
za późno. Bo potem będzie można jedynie pluć sobie w brodę i patrzeć na
cierpienie innych. Wystarczy, że 14 stycznia Anno Domini 2019 wielu Polaków
opłakiwało zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
A teraz pozwólcie, że wezmę
Harry’ego Pottera, porcelanowego słonika z uniesioną trąbą, włożę je do worka z
hebrajskimi literami i odlecę na swojej świętokrzyskiej miotle do krainy
mądrości.
To tyle, jeśli chodzi o moje
zdanie na temat palenia książek. Teraz kolej na Was, moich czytelników.
Zgadzacie się ze mną? A może wręcz przeciwnie lub nie w każdej kwestii? Chętnie
z Wami na ten temat porozmawiam w komentarzach.
0 komentarze:
Prześlij komentarz