10 kwietnia 2019

Tam, gdzie palą książki…

„Tam, gdzie pali się książki, w końcu pali się też ludzi”. Te słowa wypowiedział Heinrich Heine, niemiecki poeta pochodzenia żydowskiego, na długo przed paleniem książek w III Rzeszy i holokaustem.
Kiedy zobaczyłam post Fundacji SMS z Nieba, pomyślałam, że to fejk. Ale niestety ta obrzydliwość zdarzyła się naprawdę. W głowie mi się nie mieści, że ci księża z gdańskiej parafii NMP i Świętej Katarzyny Szwedzkiej w obecności dzieci i kilku dorosłych, którzy nie reagowali, zrobili to z pełną świadomością. Nie trzeba być magistrem czy doktorem historii czy socjologii, żeby wiedzieć, jak w Europie bardzo negatywnie postrzega się palenie książek. Dla mnie, jako Polki i Europejki skojarzenie jest jednoznaczne. Rozumiem, że dla osób bardzo wierzących rzeczy związane z magią są złe i groźne, ale istnieje granica, której nie wolno przekraczać. I taką jest palenie książek i przedmiotów kojarzonych z innymi wierzeniami.
Według tych księży, jak i wielu innych, książki takie jak Harry Potter są szkodliwe, bo propagują okultyzm, co prowadzi dzieci na złą drogę. I można by uznać ich obawy za uzasadnione, gdyby nauka im nie zaprzeczała. W literaturze istnieje kilka terminów, z którymi zderzamy się na lekcjach języka polskiego już w szkole podstawowej. Chodzi o takie pojęcia jak: gatunek literacki, zabieg literacki, świat przedstawiony i fikcja literacka. Harry Potter należy do fantastyki (gatunek literacki), gdzie magia (zabieg literacki) jest częścią rzeczywistości (świat przedstawiony), która jest fikcją literacką. Oczywiście moglibyśmy odrzeć sagę J. K. Rowling z magicznych elementów, ale w efekcie tracimy spory kawał świata przedstawionego, w którym dzieje się ta wciągająca historia. Zresztą, wykładowczyni (doktor habilitowana) z Instytutu Filologii Polskiej KUL powiedziała, że magia w Harry Potterze jest tylko zabiegiem literackim. Czyż pani profesor nie ma racji?
Zamiast palić te książki, wystarczyło napisać artykuł lub nagrać filmik o tym, dlaczego te przedmioty są złe. Skoro nie podoba ci się jakaś książka albo uważasz ją za szkodliwą, to przedstaw swoje argumenty i debatuj z kulturą, ale nie pal jej, bo nie osiągniesz tym nic innego jak wkurzenie ludzi. Owszem, istnieją książki szkodliwe i propagujące nienawiść do innych jak na przykład Mein Kampf czy „dzieło” byłego księdza Jacka Międlara, ale te – nazwijmy to – twory książkopodobne można schować w czeluściach biblioteki i zostawić na pomnik ludzkiej głupoty.
Dla mnie seria o Harrym Potterze jest jednym z najważniejszych utworów w moim życiu. To od tej książki zaczęła się moja miłość do czytania. Bez niej nie byłabym tu, gdzie teraz jestem. I nie czuję się w żaden sposób opętana przez Szatana czy innego diabła, a czytałam całą serię wiele razy. Ba! Nawet pisałam fan fiction potterowskie!
Czego nauczył mnie Harry Potter? Nauczył mnie tego, że w świecie pełnym zła dobro zawsze może zwyciężyć, a życie bez miłości, która jest wieczna, jest nic nie warte. Voldemort nigdy nie potrafił kochać i to dlatego stał się tym, kim się stał. Książki J.K. Rowling nauczyły mnie tolerancji, współczucia i tego, że należy dawać drugą szansę innym.
Na koniec zboczę trochę z tematu. Spalenie książek i przedmiotów kojarzonych z innymi religiami przez księży zdarzyło się dzień po tym, jak po raz szósty narodowcy wkroczyli dumnie na Jasną Górę. Historia lubi się powtarzać. Zaczęło się robić strasznie już kilka lat temu od palenia kukły Żyda, zdjęć wybitnych osobistości takich jak Tadeusz Mazowiecki czy Adam Michnik, a teraz książek. Mam ogromną nadzieję, że za jakiś czas narodowcy nie będą z modlitwą i Bogiem na ustach mordować bliźniego swego. Niedawno w Kielcach na zakończenie II Festiwalu Czytelniczego ojciec Ludwik Wiśniewski powiedział, że najgorsze jest połączenie modlitwy z nienawiścią.
Opamiętajmy się, póki nie jest za późno. Bo potem będzie można jedynie pluć sobie w brodę i patrzeć na cierpienie innych. Wystarczy, że 14 stycznia Anno Domini 2019 wielu Polaków opłakiwało zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
A teraz pozwólcie, że wezmę Harry’ego Pottera, porcelanowego słonika z uniesioną trąbą, włożę je do worka z hebrajskimi literami i odlecę na swojej świętokrzyskiej miotle do krainy mądrości.
To tyle, jeśli chodzi o moje zdanie na temat palenia książek. Teraz kolej na Was, moich czytelników. Zgadzacie się ze mną? A może wręcz przeciwnie lub nie w każdej kwestii? Chętnie z Wami na ten temat porozmawiam w komentarzach.

Fot. Katarzyna Płońska.

Udostępnij:

0 komentarze:

Prześlij komentarz